Minęło już kilka miesięcy od czasu ostatniego postu. Wiem, że niektórzy czekali na nowe wiadomości. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli się nie ma nic do powiedzenia to się siedzi cicho. Staram się wracać do normalnego życia, a to znacie doskonale.
To co chcę przekazać kiełkuje w mojej głowie wiele miesięcy. Tak naprawdę chciałam to powiedzieć od grudnia zeszłego roku. Wtedy właśnie zauważyłam problem. Miał być vlog, ale nie znalazłam odpowiednich okoliczności. Pozostając więc przy poprzedniej formie chciałam wam o czymś opowiedzieć.
Zaczęło się już na oddziale przeszczepowym. Chwilę po mnie przyszedł tam pewien mężczyzna. Młody, ma może 30 lat. Pewnego dnia zauważyłam, że jego sala jest pusta. Pokątnie dowiedziałam się, że jego dawca zrezygnował. Okropnie mnie to przybiło. W końcu moje własne przygotowania do przeszczepu tak mnie pochłonęły, że przestałam o tym myśleć. Jeśli pamięć mnie nie myli to byłam już po przeszczepieniu szpiku, kiedy wrócił on na oddział. Zajął wtedy salę zaraz obok mojej. Ucieszyłam się bardzo, że tak szybko znaleźli mu kogoś zgodnego. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że nie zawsze łatwo znaleźć dawcę. Rozpoczęły się przygotowania. Któregoś dnia pielęgniarka nie zamknęła moich drzwi. I usłyszałam przez nie, że znów przeszczepu nie będzie. Dawca się wycofał. Był to jednak czas na kontynuację leczenia. Dalsze zwlekanie mogło się źle skończyć. Nie pamiętam co dokładnie działo się z nim później. Na 100% wyszedł z oddziału przeszczepowego i trafił na hematologię. Nie mogłam znieść tego, że ktoś mu drugi raz odmówił. No jak tak można? Słyszałam już wcześniej o podobnych przypadkach. Nigdy jednak nie byłam tak bliska tego. Potem jeszcze dwa razy moim znajomym odmówiono.
Taka wiadomość jest jak grom z jasnego nieba. To jak powiedzenie komuś: "Sorry, nie uratuję Ci życia. Rozmyśliłem się". Oczywiście każdy kto zarejestrował się jako potencjalny dawca ma prawo zrezygnować w każdym momencie. Oddanie szpiku jest całkowicie dobrowolne. Ale dlaczego tak często się do dzieje? Boli mnie okropnie, że ludzie są tak bezmyślni i nieodpowiedzialni. Bo bycie w bazie dawców to pewien rodzaj odpowiedzialności. Nikt nie jest zmuszany do dołączenia do tego grona. Nie rozumiem, więc dlaczego w momencie oddawania krwi czy tam śliny niektórzy nie myślą co robią i jakie będą tego konsekwencje. Ogólnie rzecz biorąc oddawanie szpiku lub krwi do przeszczepu jest mało bolesne, czasem zupełnie bezbolesne. Za tą odrobinę niedogodności ktoś może żyć! Może dobrze by było zainteresować się przed dołączeniem do bazy jak to miałoby wyglądać w razie czego. I zrezygnować właśnie wtedy. Taki chory może stracić wiarę w wyzdrowienie. A ja wiem, że ta wiara jest konieczna. Miałam ogromne szczęście, że moja dawczyni nie zawiodła.
Nie mam żadnych pretensji. Rozumiem strach przed nieznanym. Może warto wprowadzić obowiązkowe szkolenie przyszłych dawców? Aby przekazać podstawowe informacje wystarczyłoby 5 minut albo zwykła ulotka.
Czasem tak okrutnie trudno znaleźć zgodnego dawcę. I wyobraźcie sobie, że te rzadkie okazy czasem rezygnują. To boli. Cholernie boli. Nie ma tej świadomości wśród ludzi. Ja czekałam wiele miesięcy na wiadomość, że ktoś może być dla mnie idealny. Nie potrafię sobie wyobrazić co bym czuła gdyby to moja dawczyni zrezygnowała. Przecież tu nie chodzi o wygląd, o posiadanie. To życie. I jakoś nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Znam też kilka osób, które były po drugiej stronie - dawców. I byli oni szczęśliwi ratując czyjeś życie. Jedna z osób stwierdziła, że rzeczywiście nie było to najprzyjemniejsze. Jednak nie liczyło się to dla niej. Nie musicie ratować setki osób. Możecie jedną. Jeśli nie chcecie nie musicie wcale. Wtedy jednak nie zgłaszajcie się do bazy. Lepiej wcale tam nie być.
W 2013 roku w naszym sycowskim liceum była akcja zbierania dawców. Akcja była zorganizowania z myślą o mnie. I jestem dumna, że tak dużo osób dołączyło wtedy do grona potencjalnych dawców. Byłoby mi jednak wstyd gdyby kiedyś zadzwonili do was i powiedzielibyście "nie", bo wtedy poszliście, bo szli wszyscy. Nie chodzi o wielkie "hurra" tylko o dojrzałą decyzję. Kilka osób podobno powiedziało, że zostanie dawcą tylko jeśli będzie chodziło o mnie. Nie rozumiecie jednak jednej rzeczy. Było oczywiste, że wśród 200 osób nie znajdzie się dawca akurat dla mnie. To taka wymiana. Gdzieś na świecie organizowane są podobne akcje, być może była taka w Brazylii i tak trafiła do bazy moja dawczyni. I być może spośród osób, które przyszły wtedy do liceum ktoś uratuje chorego na drugim końcu świata. Chodzi o świadomość ludzką. Polska i tak jest na szarym końcu rankingu liczny dawców. Może w sumie lepiej jeśli mieliby rezygnować w najważniejszym momencie.
Baza dawców to wspaniała rzecz. DKMS jest cudowną inicjatywą. Zostając dawcą niczego się nie traci (poza kilkoma dniami w szpitalu i odrobiną komórek macierzystych, które się znów wytworzą). Zyskuje się wiele. Tak czy inaczej lepiej nie być wcale w bazie, niż nie być pewnym tej decyzji.
Często czytałam też wielką euforię ludzi którzy dołączyli do grona dawców, że teraz uratują setki osób. To zbędne i nierealne. Wystarczy uratować jedną. Przywrócić komuś życie uciekające przez palce. Zwrócić jakiejś rodzinie spokój i szczęście.
To chciałam wam przekazać. Jestem ogromnie dumna, że tylu moich znajomych jest w bazie. Kocham was za to. Uratowaliście mi pośrednio życie. Dziękuję.
Jeśli mielibyście kiedyś jakiekolwiek wątpliwości związane z byciem dawcą służę radą i pomocą. Nie zamierzam nikogo oceniać. Każdy ma prawo do wątpliwości, strachu, a nawet rezygnacji. Przemyślcie to.
Chcę zaznaczyć też, że ta wiadomość nie ma na celu odstraszenia od bycia dawcą. Chcę żeby ludzie wiedzieli, że nie chodzi o samo bycie w bazie, a o realne pomaganie.
Proszę was o udostępnianie tego postu. Im więcej osób sobie to uzmysłowi tym lepiej. O tym się nie mówi. Mało jest w mediach o dawcach szpiku, a jeszcze mniej o tym jaka to odpowiedzialność.
Ponad to komentujcie, pytajcie, piszcie jak zawsze.
Zapraszam też na facebookowy profil DKMS
https://www.facebook.com/fundacja.dkms.polska?fref=ts
Buziaki. Niech moc będzie z wami.
Twitter: KasiaMartewicz ___ E-mail: ritchelliel@o2.pl